Ach! ta planeta była chyba najciekawsze ze wszystkich jakie dotychczas odwiedziłem. Jednak była najmniejsza, tak mała ,że ledwo mieściła lampę uliczną i Latarnika. To co robił wydało mi się ładne. Ładne a więc i pożyteczne. Gasił i zapalał daną lampę co mniej,więcej 30 sekund. Dowiedziałem się ,że dzień trwa tam 1 minutę w ciągu której musiał zgasić i zapalić lampę. Chcąc pomóc Latarnikowi poradziłem mu ,że jeśli chce odpocząć może po prostu iść przed siebie. Wtedy ciągle będzie w świetle słońca. Niestety powiedział mi ,że najbardziej lubi spać. Nic nie mogłem zrobić. Odszedłem. Jednak z pośród tych wszystkich osób tylko on jeden nie wydał mi się śmieszny. Poczułem ,że tylko on mógłby zostać moim przyjacielem. Jednak jest tam za mało miejsca dla dwóch osób.
Oto on
Mały Książe
"Bankier"

"Pijak"
To była najkrótsza z moich wizyt na innych planetach. Przeprowadziłem konwersację z pijakiem ,który pił żeby zapomnieć o wstydzie, który przysparza mu picie alkoholu. Była to również jedna z moich najdziwniejszych odwiedzin.
"Próżny"
Kiedy dotarłem na kolejną planetę powitał mnie głos "Ach!Ach!Oto odwiedziny wielbiciela!". Powiedział to męski głos, moją uwagę zwrócił jego kapelusz umiejscowiony na głowie. Opowiedział mi ,że służy on do kłaniania się i nakazał mi klaskać. Kiedy uderzałem w dłonie ,lekko się kłaniał i skromnie uchylał kapelusz. Po 5 minutach znudziło mi się. Chwilę później próżny poprosił mnie abym go uwielbiał. Powiedziałem ,że mogę go uwielbiać ale nie wiem co mu to da. Wyruszyłem w dalszą podróż.
To on.
To on.
"Król"
Postanowiłem odwiedzić inne otaczające mnie planety. Wybór padł na tą którą zamieszkiwał król. Jak tylko mnie zobaczył nazwał mnie poddanym co wydało mi się odrobinę dziwne. Zaczął wydawać mi rozkazy, kazał mi ziewać, siadać, pytać. Więc zapytałem kim on tak naprawdę rządzi zważywszy na to ,że jego planeta była opustoszała a całą powierzchnie zajmował jego wielki płaszcz. Odpowiedział "Wszystkim". Zaciekawiło mnie to, oznajmił bowiem ,że rządzi gwiazdami i innymi planetami. Poprosiłem go o zachód słońca lecz nakazał mi czekać. Znudzony już tą planetą zacząłem zbierać się do dalszej drogi. Król chciał mnie zatrzymać oferując mi oferty pracy takie jak minister sprawiedliwości czy ambasador.Odmówiłem i wyruszyłem w dalszą podróż.
Tak mniej, więcej wyglądała ta planeta.
Cel: Ziemia
Pierwszy dzień wyprawy...
Po wylądowaniu na pustyni o (jak wynikło z moich badań) nazwie "Sahara", w oddali dostrzegłem postać leżącą obok dużego przedmiotu. Zszedłszy z mojej asteroidy ruszyłem w tamtym kierunku. Postanowiłem poprosić daną postać o narysowanie baranka. Człowiek leżący tam bardo się zdziwił widząc mnie. Powiedział mi że nie umie rysować i pokazał obrazek węża boa trawiącego słonia. Zaczął rysować. Pierwszy był chory, drugi był baranem, trzeci był już stary, czwarty był zaś w skrzynce, ach tak ten był idealny i od razu zasną. Zacząłem zastanawiać się nad tym dziwnym przedmiotem leżącym obok, więc spytałem co to takiego. Dowiedziałem się że to samolot. Pomyślałem ,że ten ktoś może też pochodzi z jakiejś ciekawej planety, lecz zawiodłem się odrobinę widząc zdziwienie na twarzy mojego rozmówcy kiedy wspomniałem o innych planetach . Zaczął zadawać pytania, dużo pytań...Lecz bardziej od nich zainteresował mnie mój baranek. Mój towarzysz zaproponował dorysowanie linki i palika żeby wiązać mojego baranka. Oburzyło mnie to, nie powiem. Lecz gdy powiedziałem mu o mojej planecie i o jej wielkości chyba zrozumiał. Trzeciego dnia zacząłem zastanawiać się czy baranek mógłby zjadać małe baobaby z mojej planety, okazało się ,że tak lecz potem przestraszyłem się. Co jak baranek będzie chciał zjeść róże lub rzodkiewki? Opowiedziałem potem o mojej pracy przy baobabach i o niebezpieczeństwem z nimi związanym. Naszła mnie ochota na obejrzenie zachodu słońca, niestety zrozumiałem że nie jestem u siebie i że musimy poczekać . Pochwaliłem się mojemu towarzyszowi, że pewnego dnia oglądałem zachód słońca aż 43 razy. Opowiedziałem również o moim kwiatku, o Róży. Następnie opuściłem tą planetę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)