Po wylądowaniu na pustyni o (jak wynikło z moich badań) nazwie "Sahara", w oddali dostrzegłem postać leżącą obok dużego przedmiotu. Zszedłszy z mojej asteroidy ruszyłem w tamtym kierunku. Postanowiłem poprosić daną postać o narysowanie baranka. Człowiek leżący tam bardo się zdziwił widząc mnie. Powiedział mi że nie umie rysować i pokazał obrazek węża boa trawiącego słonia. Zaczął rysować. Pierwszy był chory, drugi był baranem, trzeci był już stary, czwarty był zaś w skrzynce, ach tak ten był idealny i od razu zasną. Zacząłem zastanawiać się nad tym dziwnym przedmiotem leżącym obok, więc spytałem co to takiego. Dowiedziałem się że to samolot. Pomyślałem ,że ten ktoś może też pochodzi z jakiejś ciekawej planety, lecz zawiodłem się odrobinę widząc zdziwienie na twarzy mojego rozmówcy kiedy wspomniałem o innych planetach . Zaczął zadawać pytania, dużo pytań...Lecz bardziej od nich zainteresował mnie mój baranek. Mój towarzysz zaproponował dorysowanie linki i palika żeby wiązać mojego baranka. Oburzyło mnie to, nie powiem. Lecz gdy powiedziałem mu o mojej planecie i o jej wielkości chyba zrozumiał. Trzeciego dnia zacząłem zastanawiać się czy baranek mógłby zjadać małe baobaby z mojej planety, okazało się ,że tak lecz potem przestraszyłem się. Co jak baranek będzie chciał zjeść róże lub rzodkiewki? Opowiedziałem potem o mojej pracy przy baobabach i o niebezpieczeństwem z nimi związanym. Naszła mnie ochota na obejrzenie zachodu słońca, niestety zrozumiałem że nie jestem u siebie i że musimy poczekać . Pochwaliłem się mojemu towarzyszowi, że pewnego dnia oglądałem zachód słońca aż 43 razy. Opowiedziałem również o moim kwiatku, o Róży. Następnie opuściłem tą planetę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz